*Perspektywa Anastasji*
Jak to się stało? Co w ogóle się stało? Jak do tego doszło? Czy to możliwe? Czy da się to odwrócić? Będę już na zawsze w ciele mężczyzny, którego nigdy nie znałam?...
Te i wiele pytań krążyło po mojej głowie przez ostatni tydzień. Dzisiaj nadszedł dzień wypisu ze szpitala. Sama nie wiem jak mam się zachować. Greg i rodzice Niall'a naprawdę myślą, że nim jestem. Dziwne, że nie zauważyli zmiany charakteru czy chociażby sposobu poruszania się i mówienia. Z drugiej strony Horan'owie to wspaniała rodzina, o wiele lepsza od mojej. Nigdy nie miałam ojca, a z tego co słyszałam był okropnym pijakiem i oszustem. Sama myśl, że mógłby zrobić krzywdę mojej mamie przyprawia mnie o dreszcze.
-Niall, słonko czy wszystko dobrze? -usłyszałam ciepły głos Maury i od razu lekko się uśmiechnęłam. Podniosłam głowę i prawie niewidocznie nią skinęłam. -Jesteś gotowy by wrócić do domu?
Oblizałam usta i powtórzyłam gest głową po czym niepewnie wyszłam z łóżka. Wzięłam przygotowane rzeczy przez kobietę i zamknęłam się w łazience.
Nadszedł czas na jedną z najtrudniejszych rzeczy jakie przychodzi mi robić od tego tygodnia. Musze się ubrać. Najbardziej boje się spotkania większej ilości ludzi. Nie czuje się taka pewna siebie jak dawniej. Teraz jestem niesamowicie skryta i brakuje mi ludzi, którzy wcześniej uczestniczyli w moim życiu.
W końcu wzięłam głęboki oddech i szybko przebrałam się w luźne ciuchy, które nawet mi się spodobały. Zasznurowałam białe Air Force i przeczesałam włosy palcami. Przygryzłam lekko napuchniętą od płaczu wargę. Wyszłam ociężałym krokiem z łazienki i uśmiechnęłam się słabo do rodziny czekającej przy drzwiach. W tym momencie wszedł lekarz by wręczyć mi wypis i życzyć zdrowia. Takie tam duperele, zupełnie nie istotne. Wzięłam telefon leżący na szafce nocnej. Właściwie nie używałam go do niczego innego oprócz słuchania muzyki. Co zadziwiające, lubimy te same zespoły. Ruszyłam za Maurą idąc z Greg'iem ramie w ramię.
-Jak się czujesz stary? -poklepał mnie w ten męski sposób po ramieniu i rzucił mi pół uśmiech. Odpłaciłam się mu tym samym.
-Dobrze. -mruknęłam to co zawsze gdy wychodziliśmy ze szpitala. Odetchnęłam świeżym powietrzem, przez które na moje usta od razu wkradł się nikły uśmiech. To naprawdę cudowne, czułam się jakbym wyszła na zewnątrz pierwszy raz w życiu. W nowym życiu...
Po chwili zajechaliśmy czarnym Range Rover'em, który podobno należał do Niall'a, pod ich dom.
Zbudowany z czerwonej cegły, niewielkiego rozmiaru domek na dużej posiadłości. Od razu spodobał mi się przeogromny ogród z przeróżnymi, kolorowymi kwiatami. Wysiadłam z auta i spojrzałam na dom. Odetchnęłam głęboko po czym niepewnym, ale dość żwawym krokiem pomaszerowałam do środka.
Wnętrze było urządzone normalnie, przeciętnie. Nie spodziewałam się czegoś takiego jak mój dom, a raczej willa z basenem. Może właśnie tego mi trzeba? Takiej odskoczni od zbyt idealnego i łatwego życia?
Z lekkim uśmiechem majaczącym na ustach przyglądałam się fotografią powieszonym na korytarzu. Większość z nich przedstawiała, przynajmniej tak mi się wydaje, małego Niall'a i Greg'a. Razem w piaskownicy, na ławce w barku, na basenie, w ogrodzie. Wszędzie razem.
-Synku, może chcesz posiedzieć chwilę sam w pokoju? Zrobię ci herbaty.- kobieta pogłaskała mnie po ramieniu z ciepłym uśmiechem. Kiwnęłam głową i spojrzałam na nią. Zaprowadziła mnie do pokoju. Był w kolorze granatu, ale ściany pokryte były mnóstwem plakatów zespołów, które uwielbiałam.
To mi się podoba, ponieważ gdy sama chciałam zrobić coś takiego moja mama kategorycznie zabroniła mi tego pod groźbą kary wyłączenia internetu na dwa miesiące. Więc wolałam nie ryzykować. Spojrzałam na kobietę i uśmiechnęłam się słabo.
-Dziękuje mamo. -powiedziałam z lekkim wahaniem i przytuliłam ją co od razu odwzajemniła. Myślę, że to jedyny gest jaki mogę w tej chwili wykonać w jej kierunku. Zostawiła mnie samą rozpromieniona jak sam skowronek.
Rozejrzałam się dookoła nerwowo przygryzając wargę po czym usiadłam na wygodnym, dwuosobowym łóżku. Zacisnęłam powieki zawzięcie szukając w umyśle tego co pomogłoby mi w odnalezieniu mojego... Um ciała? Życia? Potrząsnęłam głową. To nie ważne.
Numer telefonu i adres! Nagle mnie olśniło. Brawo Ana, idiotko. Musiałaś myśleć nad tym aż tydzień?
Szybko wyjęłam telefon z tylnej kieszeni swoich jeansów i wpisałam numer mojej mamy. Przyłożyłam go do ucha i czekałam aż się odezwie. Kiedy jej ciepły głos zabrzmiał poczułam łzy wzbierające w moich oczach. Natychmiast się rozłączyłam i opadłam na poduszki, które pachniały męskimi perfumami. Wydaje mi się, że były pomieszane z zapachem Niall'a, ale nie chciałam o tym myśleć. Gorące łzy poleciały po moich policzkach gdy przed oczami przeleciały mi wszystkie wspomnienia.
Dzieciństwo, gimnazjum, liceum. Rodzina, przyjaciele, dom.
*Perspektywa Niall'a*
Od tygodnia próbowałem przyzwyczaić się do "mojego nowego domu". Było ciężko, chodź powoli dawałem radę. Siedziałem właśnie na dużym łóżku o pudrowej pościeli. Palcami pocierałem skronie, zamykając oczy w zamyśleniu. Czy taka zamiana ciał jest normalna? Czy to już kiedyś się zdarzyło? A może jesteśmy pierwsi? Fuknąłem sfrustrowany pod nosem i szybko podniosłem głowę, słysząc, że ktoś puka do drzwi mojego pokoju.
-Proszę. -powiedziałem piskliwym głosikiem, wciąż nie mogłem się do tego przyzwyczaić. Do pokoju weszła Chelle, moja przyjaciółka. Um, to znaczy, przyjaciółka Any. Muszę przyznać, że niezła z niej laska. Ale przecież nie jestem lesbijką, prawda?
- Cześć Ana. - uśmiechnęła się lekko, wchodząc wgłąb pokoju. Odwzajemniłem uśmiech.
- Cześć Chelle. - odpowiedziałem od razu. - Co cię tu sprowadza?
-Cóż, wpadłam, by sprawdzić jak się czujesz. - wzruszyła ramionami, siadając obok mnie.
-Jak widzisz, wszystko jest ok. - odpowiedziałem cicho. Wciąż nie byłem pewien mojego nowego głosu i ciała.
-Pomyślałam, że mogłybyśmy wyjść na zakupy czy coś. -mruknęła niepewnie. Zmarszczyłem brwi, rozważając jej propozycję.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Nie chcę nigdzie wychodzić. -odpowiedziałem po chwili.
- Mhm, w porządku - kiwnęła głową i przytuliła mnie. - Do zobaczenia. -wstała i wyszła. Świetnie. Trzeba było z nią wyjść. Horan, idioto. Zeskoczyłem z łóżka i powoli wyszedłem z pokoju. Rozejrzałem się dookoła, schodząc po marmurowych schodach. Jeszcze nie do końca wiedziałem jak poruszać się po tej wielkiej willi. Zajrzałem do kuchni.
- Mamo? - mruknąłem cicho, widząc kobietę siedząca przy stole.
- Oh, Ana skarbie. Myślałam, że wyszłaś z Michelle. -uśmiechnęła się do mnie i wstała. - Jesteś głodna? Zrobić ci naleśniki?
- Nie, dziękuję. - usiadłem przy stoliku, oblizując spierzchnięte wargi. - Mogę cię o coś zapytać? -zacząłem niepewnie.
- Jasne, skarbie, pytaj śmiało. -zmarszczyła brwi, czekając, aż ponownie się odezwę.
- Czy wiadomo kto spowodował wypadek? -spytałem cicho, przygryzając wnętrze policzka. Oczy mojej mamy rozszerzyły się, kiedyś spuściła głowę.
- Ja... Nie mogę ci powiedzieć, Ana. - westchnęła, po czym wstała. - Przepraszam. - odparła cicho, podchodząc do mnie, położyła dłoń na moim ramieniu. - Chodź, obejrzymy razem film. - potarła moje ramię, więc wstałem i ruszyłem za nią do salonu. Co do cholery?
-------------------------------
Więc mamy kolejny rozdział, w sumie to nic się nie dzieje, ale niedługo akcja powinna się rozkręcić. :) mamy nadzieję, że choć trochę wam się spodoba. I prosimy. Komentujcie i polecajcie bloga, to na prawdę baardzo ważne. Kisses xx ~ Sylwia i Oliwia