wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 3

*Perspektywa Nialla*
Co do cholery? Dlaczego nie może mi powiedzieć? Fuknąłem głośno i usiadłem na kanapie obok kobiety. Spuściłem głowę w zamyśleniu i potarłem dłonią skronie. Co mam zrobić, żeby wrócić do swojego dawnego ciała, życia? Czy to się kiedyś skończy? Zadrżałem lekko, gdy poczułem ciepłą dłoń kobiety na moim ramieniu.
- Rozumiem twoje zdenerwowanie, skarbie, ale na prawdę nie mogę - westchnęła cicho, pocierając moje ramie kciukiem. Odsunąłem się od niej z grymasem na twarzy i wstałem z kanapy.
- Chyba mam prawo wiedzieć kto próbował mnie zabić! - wrzasnąłem, gwałtownie odwracając się na pięcie. Chwyciłem bluzę, która wisiała na wieszaku i szybko ją ubrałem.
- Idę na spacer. - mruknąłem pod nosem i przekroczyłem próg domu, zamykając drzwi z głośnym trzaskiem. Zbiegłem po schodkach i skierowałem się do parku, który ostatnio stał się najczęściej odwiedzanym przeze mnie miejscem. Dlaczego akurat ja? Dlaczego nie ktoś inny? Jak długo to potrwa? Nim się obejrzałem, siedziałem już na małej, drewnianej ławce, opierając się o nią. Zacisnąłem oczy, kiedy poczułem malutkie kropelki spadające na moją twarz. Westchnąłem zrezygnowany i oparłem głowę na ręku, która opierała się o moje kolano. Nie chciałem jeszcze wracać do domu. Pomyślałem, że mógłbym przejść się po okolicy, może rozpoznałbym swój dom? Kiwnąłem głową sam do siebie i wstałem z ławki. Już miałem ruszać, lecz za plecami usłyszałem głośne chrząknięcie. Zmarszczyłem brwi i odwróciłem się w stronę dobiegającego dźwięku, napotykając czekoladowe spojrzenie, ukryte pod daszkiem czapki z logiem Netsów.
-Coś nie tak? - spytałem poirytowanym głosem, splatając ręce na piersiach. Cholera, zachowuję się jak baba. Pokręciłem głową, ponownie patrząc w ciemne oczy. Z ręką na sercu mogę przyznać, że gdybym serio był dziewczyną, mógłbym się zauroczyć. Ale cóż... Nie jestem. Z rozmyśleń wyrwał mnie głęboki, niski głos.
- Co taka piękna dziewczyna robi sama w parku? - spytał chłopak uwodzicielskim i... cholera, całkiem znajomym głosem. Zmrużyłem oczy w zamyśleniu, wciąż lustrując chłopaka przeszywającum wzrokiem.
- Znamy się? - spytałem wysokim, piskliwym głosikiem, po czym odchrząknąłem cicho.
- Nie, ale możemy się poznać. - mruknął, podchodząc bliżej. Dobra, poddaję się. Na pewno skądś go znam.
- Jak masz na imię? - spytałem niepewnie, a chłopak uśmiechnął się, chowając dłonie w kieszeniach ciemnych rurek.
- Jestem Zayn. - uśmiechnął się, wyciągając smukłą dłoń w moją stronę, a ja tylko wpatrywałem się w jego dłoń z szeroko otwartymi oczami. Kurwa, wiedziałem, że skądś go znam. Ale jak mogłem nie poznać własnego przyjaciela?!

*Perspektywa Anastasji*
Kiedy w końcu euforia wspomnień opuściła mój umysł postanowiłam iść się przewietrzyć. Moje policzki płonęły czerwonym rumieńcem, a oczy były spuchnięte od płaczu. Ubrałam bluzę z kapturem, rurki i air force za kostkę po czym niemrawo zeszłam po schodach zastając Maurę krzątając się w kuchni.
-Cześć synku zrobiłam dla ciebie... -nagle jej uśmiech zniknął, a cała twarz pobladła- Czy coś sie stało?
Szybko pokręciłam głową i schowałam zmarznięte ręce do kieszeni bluzy.
-Idę się przejść. -burknęłam mało przyjaźnie i wyszłam z domu próbując nie trzasnąć drzwiami, ponieważ moja głowa pękała w szwach. Wiem, że ta bogu winna kobieta nie zasługuje na tak beznadziejne zachowanie z mojej strony, ale nie potrafię panować nad moimi emocjami. Jestem w rozsypce. Moje tak wspaniałe i idealne życie zniknęło nieodwracalnie w ciągu pięciu jebanych minut. Dokładnie wszystko wywróciło się do góry nogami, wszystko. Zawsze miałam to co chciałam. Nie było dla mnie rzeczy niemożliwych. Byłam piękną dziewczyną z idealną rodziną i znajomymi. Nikt z mojego towarzystwa nie ćpał, nie upijał się na imprezach do nieprzytomności, a po zdjęciach, które znalazłam w pokoju Niall'a. Nie jestem pewna czy powinnam, ale wiem jedno. Nasze oba światy różnią się monumentalnie.
Pochłonięta rozmyśleniami wyszłam z domu i ruszyłam przed siebie. Założyłam kaptur i spuściłam głowę. Od dobrego miesiąca nie potrafię patrzeć na ludzi, a tym bardziej w ich oczy. To moja zmora. Wydaje mi się także, że rodzina Horan'ów zdziwiona jest moim zachowaniem. Są dla mnie drugą rodziną, drugim domem i ludźmi, którym gotowa jestem powiedzieć wszystko. Naprawdę, chce by uważali mnie za swojego syna, ale nigdy go nie poznałam i nie mam bladego pojęcia jaki jest i jak sie zachowuje.
Pokręciłam głową jakby chcąc by wszystkie czarne myśli uleciały z niej. Uniosłam głowę i mocno zmarszczyłam brwi by uświadomić sobie gdzie teraz stoję. Mój wzrok spoczywał na wielkiej willi, z dużym ogrodem i podejrzewam basenem. Na podjeździe stały bardzo eleganckie i drogie samochody...
Zaraz, zaraz... To mój, jego, um... to dom w którym kiedyś mieszkałam.
Nerwowo rozejrzałam sie dookoła bojąc się, że ktokolwiek mógł mnie zobaczyć. Gdy usłyszałam cichy trzask zamykanych drzwi od razu spojrzałam przed siebie. Ktoś wyszedł z domu, więc szybko czmychnęłam za drzewo. Spojrzałam na osobę wsiadającą do czarnego BMW. Wysoka blondynka, ubrana w obcisłą lecz bardziej oficjalną sukienkę i szpilki. Moja mama. Kiedy odjeżdżała spod domu mogłam spokojnie jej się przyjrzeć. Pod dużą warstwą makijażu kryły się sińce, a usta były spierzchnięte. Tak cholernie za nią tęsknię. Stałam tam jeszcze pewien czas zastanawiając się gdzie właściwie powinnam się teraz skierować. Nie chciałam jeszcze wracać do domu, było za wcześnie. Postanowiłam pójść do centrum miasta, przypomnieć sobie wszystkie rzeczy, które robiłam gdy byłam jeszcze... kobietą?
Westchnęłam ciężko i ruszyłam przed siebie z głową pełną zmartwień.
Jak właściwie to się skończy?





-------------------
WITAAJCIE! Wracamy po troszkę dłuższej przerwie. Rozdział jest, mamy nadzieje, że wam się spodoba. :) komentujcie i polecajcie bloga, jeśli to dla was nie problem. Dziękujemy x ~ Sylwia i Oliwia x